Dziś, w gorące niedzielne popołudnie, pojechaliśmy na
działeczkę. Mąż sobie coś tam dłubał, a ja chodziłam po chałupie i wzruszałam
się, bo dopiero dziś tak naprawdę obejrzałam pokoje po całkowitym uprzątnięciu
bałaganu. No, podoba mi się.
Kuchnia i wejście do pomieszczenia gospodarczego:
Widok od drzwi wejściowych do domu. Na prawo kotłownia, na lewo będzie szafa i drzwi na schody, na wprost i po prawej skręt do sypialni:
Kotłownia, wyszła większa niż się spodziewaliśmy:
Mała łazienka, która raczej będzie wc :( Bardzo chciałam drugi prysznic tu wstawić, ale niestety nie da się, znaczy da, ale będzie totalna ciasnota, a ja nie po to buduję dom, aby się tłoczyć. Tak więc będzie po prostu elegancki wc:
Poniżej łazienka i belka na suficie. Bałam się, że będzie znacznie większa, tak z 20cm odstająca, ale nie, jest ok i raczej ją taką zostawimy dla urozmaicenia sufitu.
Razem z mężem pozaznaczaliśmy dzisiaj wstępne rozmieszczenie
kontaktów i włączników. Mój ślubny osobiście wykona prace elektryczne, mogę
więc sobie grymasić do woli.
Poza tym odważyłam się na nie lada czyn. Weszłam po drabinie
na poddasze. Kosztowało mnie to sporo nerwów, pomimo że mąż trzymał drabinę.
Cały czas wrzeszczałam na zmianę: boję się, boję się! – bliska płaczu. I: nie
boję się, nie boję się – aby dodać sobie otuchy. Następnym razem wejdę tam jak
już będą schody.
Ach, poddasze bomba! Kot oszaleje z radości, ja mam mnóstwo
miejsca na szafy i rozwieszanie pranie zimą, mąż planuje tam dzikie imprezy. Co prawda
wydawało mi się, że będzie tam więcej miejsca, ale to pewnie przez te skosy
zmniejszyła się przestrzeń.
A tymczasem na polach już po żniwach. Krówki jednak pasą się cały czas, ku mojej uciesze. Będę je sobie oglądać z okna kuchennego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz