Tak więc, aby mieć angielskie zasłony trzeba albo samemu uszyć je od podstaw, albo doszywać płótno do gotowych. Każda opcja ma minusy w moim przypadku:
- szycie od podstaw byłoby dla mnie wyzwaniem, gdyż moje przygody z krawiectwem ograniczają się do uszycia obrusu i poszewki na poduszkę (bez zamka). W czasach szkolnych szyłam ze starych dżinsów torby, piórniki z zamkiem błyskawicznym, ale to było X lat temu. A tu by trzeba było wszyć jeszcze taśmę marszczoną.
- doszycie płótna do gotowej zasłony wiąże się z niekoniecznie ładnym wyglądem, bo istnieje ryzyko krzywego szwu. Można za to pobawić się w ręczne szycie, ale byłoby tego jakieś 40 mb.
Nie ma lekko. Skłaniam się jednak ku szyciu od podstaw, angażując ewentualnie własną mamę do pomocy.
Tylko co wybrać? Do salonu na sezon wiosenno-letni chcę niebieskie. Wahałam się między gładką tkaniną typu szenil (dość grubą, więc ewentualnie obyłoby się bez podkładu - zasłony szyją na wymiar w sklepie), a wzorzystą kwiatową, ale cienką, więc podkład konieczny i szycie od podstaw. Ale przyznam się, że bardziej podoba mi się ta we wzór, bo jest ciekawsza. Przyczepiłam sobie próbkę do rolety i patrzyłam kilka dni na nią, wyobrażając sobie całościowy efekt, i zakochałam się na amen. Tak więc będę sama szyła zasłony.
A tu inspiracje:
A tymczasem czekam już na wiosnę. Różowe tulipany są urocze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz