wtorek, 7 stycznia 2014

w nowym roku

Nic ciekawego się nie dzieje. Mąż pojechał kilka razy na budowę, aby przymierzyć się do wiercenia puszek pod kontakty. Wypróbował sobie nawet na bloczku taką specjalną wiertarkę do tych otworów. Właściwie to za każdym razem jak się za to zabierze, wychodzą nowe kwestie, że a to zapomnieliśmy o pochłaniaczu, a to włącznik nie pasuje tu, a kontakt też w sumie dobrze przesunąć. 

Minęły już 2 miesiące odkąd wysłaliśmy pismo do gminy z prośbą o przesunięcie hydrantu. I nic. Mąż był tam przed wigilią, ale oczywiście wszyscy już byli na urlopach i dowiedział sie jedynie w kancelarii, że sprawa jest w toku (to chyba dobrze), ale dziwne, że nie dostaliśmy żadnej info po miesiącu, że jednak się przedłuży. No więc czekamy dalej, ale już łapiemy nerwa i trzeba znowu tam się pojawić, co nie jest takie proste, bo jestem niezmotoryzowana i autobusem to strata 4 godzin prawie (rzadko jeżdżą autobusy) a mój mąż nie będzie brał dnia urlopu żeby tam jechać. Więc wychodzi, że ja się chyba poświęcę.

30 grudnia złożyliśmy też PIT o zwrot VAT. Co prawda pani w US zapewniała mnie, że nie ma co się spieszyć i mogę złożyć po Nowym Roku (to pierwsze nasze zeznanie), ale ja tam im nie wierzę. Potem zmienią zasady i się okaże to jednak do końca roku trzeba było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz