poniedziałek, 29 lutego 2016

listwy sufitowe c.d.

Kolejny weekend upłynął nam na mozolnym klejeniu listw. Zrobiliśmy salon, sypialnię i mały korytarz. Salon zajął nam 4 godziny, a korytarz 1,5. Ogólnie szło sprawnie, bo już mamy system, ale gdy trafi się krzywy kąt to niestety trzeba kombinować. Jesteśmy bardzo zadowoleni z postępów prac oraz efektów. No po prostu bosko jest! Najbardziej wyczekiwaliśmy kominka, bo tam są dwa zewnętrzne kąty i cudownie widać urodę listw, o ile dobrze się je przyklei. Szczęśliwie udało się i przepięknie zaakcentowały kominek. 




Za tydzień zrobimy przedpokój oraz wucet. Wiatrołap dużo później, po pracach na poddaszu i montażu schodów. A potem trzeba to wszystko zaszpachlować akrylem na wszystkich złączeniach. A jeszcze potem można będzie malować. I tylko czasu brak, bo ścibolimy te listwy w weekendy i idzie nam jak krew z nosa.

A tu krótka instrukcja jak przyciąć listwy do zwykłego kąta wewnętrznego.







Jak widać na powyższym zdjęciu, do cięcia używamy wiekowej piły, znaczy ostrze jest nowe, a ten pałąk już pordzewiał ze starości. Owszem, zakupiliśmy śliczną, nową, błyszczącą piłkę, ale mężowi źle się ją używało, bo była giętka za bardzo. Nie ma więc co obrażać się na starocie i używać, póki dobre. Przy okazji napomknę, że podczas aplikowania kleju zepsuł nam się pistolet, taki metalowy. Pojechaliśmy do sklepu, a tam ceny 6, 15 i 50 zł. Wzięliśmy plastikowy w kolorze żółtym po 15 zeta. No i mąż zdumiał się bardzo, bo ten nowy działa jak maszyna, bez wysiłku niemal, dzięki czemu o wiele szybciej nanieśliśmy klej. Przy starym pistolecie aż go ręka bolała od naciskania. I tak oto taka banalna rzecz jak pistolet do kleju może ułatwić lub utrudnić prace w stopniu znaczącym.

Niezmiennie z żalem opuszczałam mój dom, który z każdym dniem prac jest taki "mojszy". Uwielbiam ciszę, jaka w nim panuje - nie słychać żadnych sąsiadów - bo radio, i owszem, gra. Niech tylko zrobi się cieplej, to otworzymy okna i będzie słychać ptaszki. A w ogóle to wczoraj widziałam chmarę komarów przy chałupie, normalnie szok. Mąż mówił, że mam zwidy, ale naprawdę było ich sporo. Chyba ta wiosna szybko przyjdzie.




poniedziałek, 22 lutego 2016

listwy sufitowe

No i mamy listwy na suficie. Wyglądają absolutnie fantastycznie, niesamowicie elegancko i po prostu super! Idealna szerokość - widać je dobrze, nie giną, ale i nie przytłaczają wnętrza (szersze byłyby już nie wskazane przy takim metrażu i wysokości pomieszczeń). Jesteśmy zachwyceni!





Na powyższym zdjęciu widać kąt zewnętrzny, pierwszy jaki zrobiliśmy, a który wyszedł ślicznie, i który dobrze przedstawia urodę listew. Normalnie mam ochotę od razu powiesić tam jakiś kryształowy żyrandol :)

Ale nie będę ukrywać, że nam łatwo poszło. W sobotę byliśmy na działce o 10-ej i trzy(!) godziny zajęło nam zastanawianie się, jak ciąć te listwy. 
Nie mogliśmy dojść do tego, jak zgrać te kąty, pomimo, że wcześniej oglądaliśmy film instruktażowy. No nic nie szło. Przyszło nam na myśl, że te listwy po prostu nie dadzą się montować i trzeba będzie je oddać. Pojechaliśmy na pobliski skład kupić jakiś inny przyrząd do cięcia (to korytko z rzazami), bo może ten nasz był wadliwy, ale nie - wszystkie są takie same. Ręce nam opadły i siły też. Niezbyt pochlebnie wyrażaliśmy się na temat naszej znajomości geometrii. Poddaliśmy się. W akcie desperacji zadzwoniliśmy do chłopaka, co nam robił obudowę kominka, aby przyjechał i nam doradził, i by przy okazji rozliczyć się z nim. Usiedliśmy sobie do kawki czekając na niego, a ja włączyłam sobie film instruktażowy jeszcze raz. I wtedy męża olśniło! Eureka! No, teraz to nam poszło jak z płatka i nim przyjechał kolega, mieliśmy dwie ściany zrobione.

W sumie przez weekend zrobiliśmy dwa pokoje. Średnio 3 godziny jeden pokój. Klej bardzo dobrze kleił, listwy są dobrej jakości  i wszystko byłoby świetnie, gdyby nie krzywe ściany gdzieniegdzie. To nam spowalniało robotę, bo trzeba było docinać precyzyjnie listwę. I tak są spore szpary w kilku miejscach, ale zaszpachlujemy je akrylem przed malowaniem, więc będzie elegancko.

Podsumowując: zakup listw był mega trafiony, efekt jest powalający i ta żmudna praca z klejeniem i docinaniem jest warta efektu końcowego. 

W następny weekend robimy salon.





piątek, 19 lutego 2016

kominek obudowany

Ekipa skończyła obudowę kominka. Położyli gładź i ją wygładzili, zamontowali kratki wentylacyjne, przykleili płytki. W sumie niewiele się to różni wizualnie od poprzedniego zdjęcia, ale serce się cieszy, że kolejny krok za nami.




A tu taka mini wizualizacja, jak to ma docelowo wyglądać. Oczywiście bez tego kamienia wokół wkładu. Zamiast niego chcę pomalować tę przestrzeń farbą ceramiczną w kolorze prawie czarnym.


Już bym chciała malować pokoje, ale najpierw musimy się uporać z listwami sufitowymi. Potem już nam poleci raz dwa :)



środa, 17 lutego 2016

przyszły listwy :)

Dziś dojechały listwy sufitowe. 50 sztuk w dwóch pudłach. Wyglądają dobrze, są porządnej jakości i nie mają nic wspólnego z tym marketowym szajsem. Zakup uważam za udany. Zobaczymy jeszcze jak się je montuje :)


poniedziałek, 15 lutego 2016

farby wybrane

Chyba wreszcie podjęłam decyzję odnośnie farb. Kolory mają być stonowane, oprócz łazienki i kuchni. To moje wybory:


Nr 1 - do wiatrołapu, korytarza i gabinetu (Dulux, Rajska Plaża).
Nr 2 - do salonu (Dulux, Beżowy Pled).
Nr 5 - do sypialni (Beckers, Apricot).

Reszta kolorów na powyższym foto jest za ciemna.

Sufity - Dulux, Acryl Mat (farba lateksowa).



Ponadto Magnat, Błękitny Topaz - do dużej łazienki (na poniższym zdjęciu ta po lewej).






Dulux, Kwitnący Migdałowiec - do kuchni.



I taka tapeta do małej łazienki, czyli wucetu.



Tak wygląda kominek z wyschniętym podkładem pod gładź. Wolno idzie wykańczanie go, bo ekipa robi go z doskoku. Kupiliśmy za to płytki do wyłożenia pod wkładem. Są to te same, co w wiatrołapie. Mąż był przeciwny na początku, ale jak przyłożyliśmy płytkę do paneli, jakie mniej więcej chcemy mieć, bardzo mu się spodobał efekt. Mnie także :)







zasłony i trochę wiosny

Kwestia zasłon spędza mi sen z powiek. Jestem wielką miłośniczką cudownych, dość ciężkich zasłon używanych do ozdoby pokoju, a nie zasłaniania okna, koniecznie leżące na podłodze lub podpięte chwostem. Żadne tam tiule i przeźroczyste szmatki. Ideałem są zasłony podszyte bawełnianą, naturalną tkaniną jako podkładem lub jeśli fundusze pozwalają - uszyte z dwóch płacht tkanin, czyli dwustronne. Mogą mieć też podkład w środku jako trzecia warstwa. Jest to standardem w mojej ukochanej Anglii, w Polsce oczywiście takich zasłon nie uświadczysz, chyba że w szmateksie. Poradziłam więc sobie sama i w obecnym mieszkaniu do gotowych zasłon doszyłam kremowe płótno i mam swoje angielskie zasłony.

Tak więc, aby mieć angielskie zasłony trzeba albo samemu uszyć je od podstaw, albo doszywać płótno do gotowych. Każda opcja ma minusy w moim przypadku: 
- szycie od podstaw byłoby dla mnie wyzwaniem, gdyż moje przygody z krawiectwem ograniczają się do uszycia obrusu i poszewki na poduszkę (bez zamka). W czasach szkolnych szyłam ze starych dżinsów torby, piórniki z zamkiem błyskawicznym, ale to było X lat temu. A tu by trzeba było wszyć jeszcze taśmę marszczoną. 
- doszycie płótna do gotowej zasłony wiąże się z niekoniecznie ładnym wyglądem, bo istnieje ryzyko krzywego szwu. Można za to pobawić się w ręczne szycie, ale byłoby tego jakieś 40 mb. 

Nie ma lekko. Skłaniam się jednak ku szyciu od podstaw, angażując ewentualnie własną mamę do pomocy. 

Tylko co wybrać? Do salonu na sezon wiosenno-letni chcę niebieskie. Wahałam się między gładką tkaniną typu szenil (dość grubą, więc ewentualnie obyłoby się bez podkładu - zasłony szyją na wymiar w sklepie), a wzorzystą kwiatową, ale cienką, więc podkład konieczny i szycie od podstaw. Ale przyznam się, że bardziej podoba mi się ta we wzór, bo jest ciekawsza. Przyczepiłam sobie próbkę do rolety i patrzyłam kilka dni na nią, wyobrażając sobie całościowy efekt, i zakochałam się na amen. Tak więc będę sama szyła zasłony.









A tu inspiracje:









A tymczasem czekam już na wiosnę. Różowe tulipany są urocze.



piątek, 12 lutego 2016

listwy sufitowe

Zamówiłam listwy sufitowe do praktycznie wszystkich pomieszczeń - nie będzie ich tylko w dużej łazience, kuchni i kotłowni. Myślałam długo nad wyborem wzoru, bo wiadomo, że to, co najbardziej mi się podobało było drogie  i kosztowało jakieś 100 zł za sztukę o długości 2 m. Tak więc tak, skoro dom jest na miarę naszych możliwości, takie muszą też być dekory. No to wzięłam takie po 19 zł/szt (długość 2 metry, 8 x 8 cm szerokości) ze styropianu. W sumie potrzeba około 92 mb, więc zamówiłam z zapasem 50 sztuk. A jak wygram szóstkę w totka to kupię dom z gipsowymi dekorami :) Dodam jeszcze, że to mój Mąż nalegał, aby listwy były wszędzie, a ja nie opierałam się wcale.



Do tego specjalny klej w cenie około 15 zł/szt, który starcza na około 16 mb aplikacji, a że taką listwę smaruje się na dwóch krawędziach, łatwo policzyć, że sporo tych opakowań potrzeba, bo aż 13 sztuk.

Ciekawe, czy moje założenia ilościowe się sprawdzą. I czy te listwy w ogóle spodobają mi się???



wtorek, 9 lutego 2016

drzwi zewnętrzne

Po 2 miesiącach oczekiwania, dzwonienia i dopytywania się przyjechał dziś przedstawiciel Gerdy. Problem polegał na nieszczelności drzwi - skrzydło odstawało od ościeżnicy (pomimo uszczelek), przez co wiało i był hałas. Usterkę odkryliśmy dopiero w grudniu, gdy zamontowaliśmy próg oraz dokleiliśmy drugą uszczelkę. Wcześniej trudno było zauważyć wadę właśnie z powodu braku uszczelki. Drzwi były montowane latem 2014 roku, więc szczęśliwie są na gwarancji, a i montaż był brany w pakiecie. Niestety oczekiwanie na przyjazd fachowca trwało tygodniami  i już nas nerwy łapały. I dziś własnie dotarła ekipa w składzie: przedstawiciel handlowy (pod krawatem), nasz sprzedawca oraz monter (z wąsem). Oglądali drzwi z każdej strony, pukali, stukali, przekręcali zamek, przykładali poziomice i stwierdzili, że krzywizna skrzydła mieści się w normie i wystarczy dokręcić zawiasy. Pan z wąsem kręcił i kręcił raz górne, raz dolne, raz środkowe i za każdym razem drzwi odstawały w którymś rogu. Wreszcie udało się znaleźć złoty środek i nareszcie drzwi zamykają się jak należy, klamka nie lata i jest cicho. Dodatkowo doślą nam drugą uszczelkę, bo może ta zamontowana jest za sztywna, a co nowa to nowa. Przy okazji dowiedziałam się, takie uszczelki trzeba smarować jakąś oliwką co kilka miesięcy, aby nie stwardniała za bardzo. 

A ja tymczasem paćkam sobie po ścianach coraz to nowymi próbkami i dalej nic nie wiem. Ja to w ogóle mam jakiś problem z tymi kolorami, bo zupełnie nie mogę trafić. Te próbki pomalowane na małych płytkach i wystawione w sklepach mają kompletnie innych kolor niż u mnie na ścianie. Już sama nie wiem co wybrać. Na pewno coś jasnego, bo wszystko wychodzi za ciemne. Ale nawet spodobała mi się niebieska farba do dużej łazienki - ta po lewej:


Tutaj bardzo byłam zdziwiona, bo w świetle dziennym ta farba z lewej (Dulux) ma kolor ciemny, ale po zapaleniu żarówki diametralnie zmienił się odcień na taki jak widać. Ta z prawej (Beckers) natomiast jest zupełnie nie taka o jaką mi chodzi. Właściwie to ten Beckers ma gorszą, wodnistą konsystencję w porównaniu z Duluxem, ale może ja się nie znam. W każdym bądź razie nie zachwyciła mnie jej jakość, a użyłam dwóch różnych próbek.

No nic, szukam dalej.



poniedziałek, 8 lutego 2016

obudowa kominka

W minioną sobotę ekipa zabrała się za kominek. Nie obyło się bez kontrowersji - wkurzających mnie bardzo. Otóż nie lubię, gdy ktoś próbuje zawrócić mnie z obranego kursu, a w tym przypadku z tego, jak ma wyglądać i jaki ma mieć rozmiar mój kominek. Mąż wraz z chłopakami próbował wyperswadować mi mój pomysł, aby zabudowa była szeroka na 170 cm, bo to za dużo. A ja chcę taki duży, bo WIEM, że tak będzie dobrze wyglądać. Pozostałam nieugięta, a mąż skapitulował.  I co? Po obejrzeniu zabudowy pogratulowałam sobie w duchu, a mąż przyznał mi rację, że faktycznie wygląda to dobrze. Od dawna już słucham swojej intuicji, bo wiem, że się nie myli :D





Trzeba jeszcze położyć gładź i zamontować kratki wentylacyjne, których jeszcze nie mamy. Dwa wystające kable będą do kinkietów, ale trzeba podkuć rowki i puścić je niżej, bo są za wysoko. Szkoda, że nie byłam podczas stawiania płyt, bo tak to nie wiem, jak to wygląda w środku.



Ponadto maznęłam sobie na ścianie dwa kolorki - w zamyśle salonowe. Niestety, są za ciemne. Pytam się męża, który mu się podoba, a on odpowiedział jak przystało na mężczyznę, że dla niego te dwa kolory są takie same i nie widzi różnicy :D




Szukam więc dalej. Kolejne próbki kupione.



wtorek, 2 lutego 2016

wielkie podsumowanie kosztów budowy

Zasadnicza budowa domu została zakończona, a to co zostało to już wykończeniówka. Pokusiłam się o ostateczne zsumowanie wydatków, gdyż kosztów związanych z urządzaniem się nie będę podawać ponieważ to sprawa indywidualna.


BUDOWA DOMU Z8 100mkw W LATACH 2012-2015

fundamenty 11.500 + robocizna 5.000 = 16.500

ściany, strop, dach (bez blachodachówki) 38.600 + robocizna 18.000 =
 56.600

okna, drzwi zewn. + montaż = 14.000


dach (blachodachówka, okno, łaty, rynny) 16.900 + robocizna 3.700 = 20.600

tynki kwarcowe materiały 2.000 + robocizna 6.800 = 8.800

podłogówka (styropian, rurki, hydraulika) 14.600 + robocizna 5.800 =  20.400 

wylewki (cement, styropian) 3.400 + robocizna 2.300 = 5.700

kotłownia hydraulika ( grzejniki, rurki) 7.700 + piec 6.800  + robocizna 3.200 = 17.700


ocieplenie ścian (styropian, parapety zewn., podbitka) 12.200 + robocizna 6.800 zł = 19.000 zł

gładzie po raz drugi 2.000 + robocizna 4.200 = 6.200 zł

ocieplenie poddasza (wełna, k-g) 9.000 + robocizna 4.800 = 13.800 zł


RAZEM 199.300 zł


I tak jak widać powyżej samo postawienie domu kosztowało 200 tysięcy. A i tak płaciliśmy drogo za niektóre rzeczy, chcąc mieć lepsze, lub po prostu płacąc dwa razy za to samo (tynki). Pozostałe wydatki nie podaję już, bo i tak każdego interesuje raczej sam koszt budowy, a ogrodzenie, kominek, schody, drzwi to już inna bajka. 




takie tam drobnostki

Nic specjalnego się nie dzieje, ale to cisza przed burzą. 

W domu udało nam się zagruntować ściany we wszystkich pomieszczeniach i od razu wnętrza wypiękniały. Kominek czeka na obudowę i już są nawet materiały, ale ekipa nam się rozchorowała, więc mam nadzieję, że w najbliższą sobotę uda się im ruszyć temat. Będą też wykańczać ściany przy wejściu na poddasze (znaczy na piętrze), bo już schody są gotowe do montażu. Podłogi przetarłam już dwukrotnie mopem i pyłu zostało niewiele. Pozdzierałam folie z ram okiennych od środka, ale tylko w dwóch pokojach. Jak się zrobi cieplej dokończę resztę i umyję całość. 

Zima jest łaskawa w tym roku i mało paliliśmy w piecu, tylko przy minusowych temperaturach. Gdy jest na plusie za oknem, w środku mamy 12-15 stopni bez grzania, więc jest ok.

Najbliższe plany: zakup farb, zamówienie portalu kominkowego (bo ciągle nie mogę się zdecydować) oraz coś do oklejenia wkładu wokół i na podłogę przed nim, zamówienie listw sufitowych do wszystkich pomieszczeń.

A w ogóle to uwielbiam mój dom i tęsknie za nim, gdy mnie tam nie ma :D