sobota, 31 stycznia 2015

warzywnik

Rozmyślam sobie pomału o moim ogrodzie. A raczej o braku tego ogrodu, bo miejsca mam tyle co kot napłakał. Owszem, ze dwa drzewa, jakieś krzaczki, kwiatki znajdą kąt, ale warzywnik już nie. Nie zależy mi na hodowli na poważnie, typu ziemniaki, kalafiory, pomidory, ale taki mały, podręczny ogródek z ziołami, sałatą, koperkiem, szczypiorkiem itd. Myślałam najpierw o czymś takim:






Takie podwyższenie wydaje mi się konieczne z tego względu, że nie chciałabym, aby pies obsikiwał mi zieleninę. Tylko, że mało miejsca jest tam na uprawę. I wtedy wpadło mi w oko takie cudo:




Idealne na moją działkę! Nie trzeba się schylać, wszystko pod ręką i ładnie wygląda. Mam tylko obawy odnośnie wystarczającej ilości światła padającego na wszystkie strony tej piramidy. Narysowałam poglądowy rzut działki z przewidywanym miejscem na piramidę:




Nie wiem, czy to będzie dobrze. Może lepiej z lewej strony działki, tak w lewym górnym rogu obok drzewa? Chyba widniej by tam było, bo tam, gdzie drzewa jest południe, a tam gdzie warzywnik zachód. Nadmienię, że ten KLOMB to nie taki klomb jak na ulicach w miastach, tylko posadzonych kilka tuj i kwiatków, abym miała ładny widok z okna salonowego.

Przy okazji wpadł mi w oko taki wynalazek z angielskiego sklepu:


Ocieplacz na kran, żeby nie oszronił się. Co prawda zimy angielskie są łagodne i może to i zdaje egzamin, u nas raczej nieprzydatne. Ale za to pomysłowe!

poniedziałek, 19 stycznia 2015

lazy monday

Uwielbiam takie poniedziałki: na dworze szaruga i ponuro, a w domu cieplutko, cicho, pachnie kawą, a kot leży obok mnie. Moja panna uwielbia rozłożyć się na sofie (zajmuje całą połówkę), gdy ja siedzę z nosem w komputerze przez  kilka godzin. A ja uwielbiam, gdy ona jest obok mnie. 





To nic, że łapka zwisa, ważne, że jest ulubiona narzuta i pańcia obok - więcej nie trzeba do szczęścia.

niedziela, 18 stycznia 2015

domek ogrodowy

Nuda, panie, nuda... Zimowy przestój, więc cicho na budowie. Choć w sumie - co to za zima? Wiosna raczej. Mąż niespiesznie kładzie kable koncetryczne od telewizjorni. Co pojedzie na budowę, to coś sobie zabierze nowego: miskę plastikową za 3,99 zł z B., bo narzekał, że nie ma się jak umyć; lustro okrągłe w niebieskiej ramce za 4 zł z wyprzedaży hipermarketowej, bo narzekał, że nie wie w jakim stanie wizualnym wraca do domu. I faktycznie, ostatnio wrócił, a że ciemnawo było w mieszkaniu, to tylko rzuciłam na niego okiem i zobaczyłam rozmazaną czarną smugę koło jego nosa. Mówię więc: idź do lustra i zobacz jak ty wyglądasz! Mąż zapala światło i słyszę: rany boskie! Pędzę do niego i oczom mym ukazało się lico mego męża  umorusane niczym u kominiarza - cała twarz w czarnym pyle. O mało nie posikałam się ze śmiechu. Mąż ze zgrozą rzekł do mnie: co za szczęście, żeś mnie nie wysłała do sklepu po jakieś głupie mleko, bo dopiero byłbym atrakcją. No więc kupiłam mu te lusterko, a nasz dobytek w chałupie sukcesywnie powiększa się.

Za tydzień pożegnam się z choinką i od razu człowiek chciałby coś wiosennego mieć w domu. Tym sposobem pomyślałam o małych, ogrodowych domkach na sprzęt typu kosiarka, grabie itp. I znalazłam takie śliczne inspiracje:






Cudeńka! I tak sobie myślę, że przecież te zwykłe domki dostępne w marketach budowlanych, tez można tak uroczo odmienić w sumie niewielkim kosztem: trochę farby, kwiatki, jakaś dekoracja - i już!
Byle do wiosny!