wtorek, 22 września 2015

pierwszy rozruch pieca

Wczoraj po raz pierwszy uruchomiliśmy piec. Dotychczas hydraulik nie miał czasu, a i nam się nie spieszyło. Myślałam, że w pół godzinki uwiniemy się ze wszystkim, a wyszły 2 godziny. Oczywiście wszystko z naszej winy. Problemem był groszek zakupiony w markecie budowlanym, aczkolwiek najlepszy jaki był dostępny. Nie chciało nam się jechać na żaden skład, a że to tylko 2 worki były potrzebne, skoczyliśmy do marketu. Matko, jaka to tandeta! A niby jakiś super hiper rewelacja. I ludzie to kupują do normalnego palenia, a to taki szajs. To się w ogóle nie chciało palić. Podpałka się zużyła prawie cała, a ten pseudo groszek nic. Dopiero po półtorej godzinie jakoś drgnęło, ale i tak na podłogówce było 33 stopnie, więc rurki nawet nie były ciepłe. Daliśmy więc sobie spokój, hydraulik zrobił nam teoretyczne szkolenie i tyle. Teraz przynajmniej wiemy jak ma NIE wyglądać rozpalanie pieca  A w ogóle to ja myślałam, że będzie rozkosznie ciepło w kotłowni, więc się grubo nie ubrałam, a tu zonk - bo na dworze było akurat 8 stopni i normalnie przemarzłam do kości.


A tymczasem uchwyciłam cudowny zachód słońca. Normalnie stałam jak urzeczona myśląc, ile tych zachodów obejrzę jeszcze stojąc w oknie tarasowym mego domu?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz