czwartek, 26 listopada 2015

łazienki skończone!

Tadaaam!!! Płytkarze skończyli!

Kuchnia. Tu jest mało do podziwiania, ale za to widać zarys szafek.



I wreszcie moja śliczna, angielska łazienka. Uwielbiam ją! Wyszła  o wiele ładniej niż się spodziewałam, a przecież jeszcze trzeba pomalować ściany, trochę zagracić szafką i dodatkami. Podłoga wyszła fantastycznie - do złudzenia przypomina drewno, a fugi dobrałam perfekcyjnie.










Jakieś te zdjęcia rozmyte mi wyszły.

Niestety trochę widać będzie syfon i wężyki pod zlewem. Na zdjęciu wystają dość mocno, ale zrobiłam je pod dziwnym kątem. Jak dojdzie szafka to zasłoni trochę te bebechy i będzie ok. Trudno, przeoczyłam tę kwestię i tak już musi zostać. Dodatkowo hydraulik zostawił za mało miejsca na szafkę z prawej strony zlewu. Miało być 50 cm, a zrobił 44. Szafka ma 46 cm, płytkarze przesunęli więc postument na ile się dało, stąd taki widok. No i koniecznie muszę dokupić słuchawkę do deszczownicy, bo ta cała srebrna jest brzydka i za mała. Reszta jest cudownie śliczna!

I dla przypomnienia mała łazienka:



Wybaczyłam moim płytkarzom wszystkie zszargane nerwy. Zapomniałam już o wszystkim i nawet darzę teraz panów sympatią. Starali się bardzo, naprawdę, byłam pod wrażeniem, jak dopieszczali wszystko, jak szukali optymalnych rozwiązań, aby było ładnie i funkcjonalnie. Gdy robili kotłownię też tak się starali, ale tu przeszli moje oczekiwania. Sami panowie są bardzo zadowoleni z efektów swoich prac, pochwalili moje aranżacje, bo jeszcze takich nie robili. Napstrykali sobie fotek do portfolio, by chwalić się przed potencjalnymi klientami. Robocizna za położenie pytek w łazienkach, kuchni, wiatrołapie oraz montaż sanitariatów plus kilka ekstra prac (zaklejenie szamotem dziury między rurą a kominem w kotłowni, zasilikowanie okna tarasowego od zewnątrz, bo nam gdzieś przecieka, montaż progu w drzwiach wejściowych plus uszczelek do tychże) wyniosła 6.000 zł.

Dziś po raz pierwszy w życiu rozpaliłam w naszym piecu - mąż mnie oddelegował, gdyż sam chwilowo wyjechał. Przebrałam się w ciuchy robocze, bo widziałam jak wygląda małżonek po całej tej operacji, ale oczywiście umazałam się od stóp do głów. Na twarzy miałam urocze kropki z sadzy i tak jechałam autobusem brudna jak kopciuszek, ale że zobaczyłam się w lustrze dopiero w domu, nie stresowałam się swoim wyglądem wystawionym na widok publiczny. Na szczęście było już ciemno jak wracałam. W piecu udało mi się rozpalić za drugim razem, po półgodzinnych staraniach. Niewłaściwie podeszłam do sprawy, bo za późno włączałam to całe dmuchanie, ale potem zaskoczyłam co robię źle i wreszcie ogień buchnął. Temperatura szybko zaczęła rosnąć i duma mnie rozpierała, że mi się udało. Popilnowałam piec jeszcze godzinkę i wróciłam do domu. Tu muszę przyznać, że trochę to dziwne tak zostawić dom z żywym ogniem w ośrodku. Ciągle myślę, czy te płomienie nie wyjdą z pieca? Cóż, muszę się przyzwyczaić do tego, bo do tej pory to tylko z ogrzewaniem miejskim miałam do czynienia.

5 komentarzy:

  1. Witam, jakie płytki są położone w małej łazience? Mogę prosić o nazwę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    To Opera z kolekcji Maciej Zień dla Tubądzin - zarówno na ścianie jak i na podłodze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry!
    Piękny dom. Gratuluję gustu.
    Mam pytanie o kabinę w dużej łazience. Co to za model i jak się sprawdza w użytkowaniu?

    OdpowiedzUsuń