niedziela, 10 stycznia 2016

kominek zamontowany

Za nami historyczny moment: zamontowaliśmy wkład kominkowy. Ważna ta chwila nastąpiła w sobotę, 9 stycznia. O ósmej rano przyjechał fachowiec, szast prast i o 11-ej wszystko było skończone. Rozpaliliśmy pierwszy raz nie bez błędów: mąż wrzucił gazetę na rozpałkę, która spaliła się błyskawicznie, rozpadając na milion czarnych strzępów, tak więc wiemy, że to zły materiał. No i za dużo wrzuciliśmy na raz drewna - temperatura skoczyła o 10 kresek osiągając 30 stopni - uff, za dużo. Ale co tam takie szczegóły - mamy cudowny kominek, a konkretnie wkład, z cudownym, żywym ogniem! 






Postawiłam sobie krzesło przed kominkiem, usiadłam na nim (znaczy na krześle) i patrzyłam w wesoło trzaskający ogień. W tle leciał Michael Buble, było ciepło i jak zwykle się wzruszyłam. Poczułam się jak w domu. Przy okazji uświadomiłam sobie po raz kolejny, że to zapachy są najsilniejszymi nośnikami wspomnień. Zapach palonego drewna momentalnie przywołał moje dzieciństwo, gdy paliliśmy pod kuchnią drwami porąbanymi przez dziadka. Niesamowite, jak zapadło mi to w pamięć. Nawet zapach palonego groszku jest dla mnie miły, bo przecież kiedyś paliliśmy węglem w piecu, gdyż tak ogrzewany był dom. 

A propos wspomnień, to lubię stwarzać sytuacje do zapamiętania. Już teraz z premedytacją słucham Michaela Buble i Louisa Armstronga, gdy jesteśmy w domu (słucham ich też na co dzień) i na pewno będę ich puszczać, gdy będziemy się wprowadzać, meblować, sprzątać. Potem za każdym razem, jak będę słyszeć któregoś z nich, będę myśleć o tych ważnych chwilach. Tę metodę sprawdziłam już kilkukrotnie i działa za każdym razem. Jeszcze muszę pomyśleć o jakimś "naszym" zapachu do domu, by był tam jeszcze zanim się wprowadzimy. Zapewne będą to świece zapachowe, bo jestem od nich uzależniona.

Spaliliśmy 10 kg drewna bukowego kupionego po drodze w markecie. 15 zł poszło dość szybko z dymem. Wiadomo, do właściwego palenia nie będziemy robić zakupów w dużych sklepach, a raczej w typowych składach opałowych, bo się bardzo przepłaca. W pewnym momencie wystraszyłam się, bo wkład zaczął syczeć, coś jakby zabulgotało w jednym miejscu i zaczął lecieć dym ze śrubek. I zaczęło strasznie smrodzić. Ale uprzedzono nas o tych atrakcjach, które szybko się zakończyły, znaczy wkład przepalił się z grubsza. 

Także tak, za jakiś tydzień przyjdą chłopaki zrobić obudowę kominka, ale najpierw - o mamuńciu! - zamówię portal kominkowy. Mój święty, niby-angielski portal, który jest dla mnie głównym elementem wyznaczającym styl mojego domu. Aż mam ciarki jak pomyślę o tym zakupie :D

3 komentarze:

  1. Fajny blog będe zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam serdecznie! Najciekawsze przed nami!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo miło się czyta i mam wrażenie jakbym już sama siedziała przy swoim kominku. Faktycznie taki trzaskający ogień i ciepło sprawiają, ze człowiek czuje się naprawdę dobrze. Producent Kominków - Ignif ma ciekawe według mnie rozwiązania tylko bardziej nowoczesne. Jeszcze nie wiem, ale być może na któreś z nich się zdecyduję.

    OdpowiedzUsuń