środa, 15 kwietnia 2015

tynki robią się

Dziś pojechałam pierwszy raz zobaczyć postęp prac ekipy tynkarzy. To ich trzeci dzień na budowie. Zajechaliśmy z mężem i ja o mało nie przewróciłam się z wrażenia, a raczej przerażenia. Owszem, mąż mówił, że jest bałagan, ale zobaczyć to na żywo to co innego. Normalnie w szoku byłam. Dom wygląda w środku jak po powodzi. Te szare ściany, takie nieobrobione, to jak w ruderze jakiejś. Wiadomo, że to stan przejściowy, ale widok zrobił swoje. Szef ekipy aż się zaśmiał trochę z nas i pocieszał, że za kilka dni będzie lepiej.

Proszę, jaki katastroficzny widok:







Sufit:


A niżej widok na futrynę z profilami. Nie ma co prawda potrzeby montować ich w drzwiach, ale jakoś mamy dziwne przeczucie, że tak będzie dobrze i już.


Tu poniżej widok na skończoną już ścianę, ale jeszcze dość mokrą. Na wierzchu osławiony kwarc. A, i to nie ściana jest taka skośna, ale jak tak pięknie cyknęłam fotę:


No i tutaj widok na ścianę z bardzo bliska. Z lewej otarty kwarc, z prawej przyklejony. 


Nie wiem, być może jeszcze za wcześnie na oceny, ale spodziewałam się innego efektu. Wiem, że to musi wyschnąć i potem trzeba to pociągnąć gruntem, no i z farbą też będzie inaczej. Znaczy, podoba mi się, ale myślałam, że trochę inaczej to wyjdzie.

Na zewnątrz przygnębiającego widoku ciąg dalszy. Błoto cementowe, bałagan, a brama jest cała biała od pyłu. 




Naprawdę, ta wizyta wstrząsnęła mną bardzo. Mąż też się przejmuje, bo on jest pedant trochę i nie lubi jak na działce jest bałagan. Pocieszamy się, że to najbrudniejsza robota w domu i skończy się za jakiś tydzień. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz