poniedziałek, 7 stycznia 2013

kuchnia

24.05.2012

Od lat marzy mi się kuchnia w stylu angielskim, czyli białe szafki, zasłonki w różyczki na podszewce, stylizowane pojemniki w stylu country itd. Nie ukrywam, że jestem wielką miłośniczką (prawie) wszystkiego co angielskie. Cały dom będzie urządzony w stylu nawiązującym do angielskiego, skromnie, ale z pomysłem, aby był przytulny i taki swojski, „domowy” właśnie. Po prostu HOME SWEET HOME. Mam już nawet napis Home przywieziony prosto z UK (choć pewnie zrobiony w Chinach).





Zaplanowałam więc swoją małą kuchnię z szafek Ikea.  




 Ogólnie rzecz biorąc kuchnia będzie dokładnie taka jak na zdjęciu, no chyba że dostanę jakiegoś innego objawienia. Drzwi przy lodówce są drzwiami wejściowymi do kuchni, a te z przodu (przeźroczyste) są drzwiami do pomieszczenia gospodarczego. Na powyższym planie ściany są różowe i takie właśnie będą, ale nie aż takie mocno różowe. To będzie taki subtelny, brudny róż. Będą też białe, drewniane panele przy stole. Natomiast sam stół będzie magiczny, bo zrobiony ze starej maszyny do szycia firmy Durkopp. Dokładnie z tej:


 Jest fajna historia związana z tą maszyną. Otóż pochodzi ona z domu moich dziadków. Dziadkowie tuż po zakończeniu wojny, jako świeżo poślubieni małżonkowie przemierzyli całą Polskę, aby osiąść na Ziemiach Odzyskanych. To było takie Eldorado wtedy, mnóstwo pustych domów i hektary ziemi do wzięcia. Tam zajęli dom po niemieckiej rodzinie, która w popłochu opuszczając gospodarstwo, zabrała tylko najpotrzebniejsze rzeczy, maszyny przecież nikt nie tachał w nieznane. Zresztą zostało wtedy mnóstwo wspaniałych rzeczy codziennego użytku, niestety wszystko poginęło lub po prostu zużyto przez następne lata. Aczkolwiek moja mama do dziś pamięta wiele z tamtych klamotów.
Maszyna do szycia była użytkowana długo (ja mam tylko dół od niej, bo góry nie chciałam zabrać, aczkolwiek tego żałuję), aż zakupiono nowoczesną, elektryczną, pewnie gdzieś pod koniec lat 70. Durkopp poszedł na strych i porastał kurzem i pajęczynami. Po śmierci babci i dziadka natychmiast zaklepałam ją sobie, choć skłamałabym pisząc, że ktokolwiek inny z mojej licznej rodziny chciał ją zabrać, jak już to na złom. A dla mnie to cudowna pamiątka, z duszą, historią. Może jak była kupiona to cała rodzina pojechała po nią do sklepu i dzieci się cieszyły z nie lada wyprawy, albo mama szyła na niej jakieś porcięta dla nowonarodzenego dziecka... Tymczasem mój mąż jak się dowiedział, że chcę przewieźć maszynę do nas, wnerwił się strasznie, bo oczywiście przewidział, że nijak się zmieści do auta. Pieklił się strasznie i klął przy załadunku, ale ja byłam nieugięta. I tak sobie stoi oto na naszym balkonie, czekając lepszych czasów, gdy znowu zabłyszczy czernią. Przytwierdzę do niej blat, może w kolorze bieli antycznej, przecierany, zobaczymy. I będę przy takim pięknym stoliczku piła kawę w promieniach porannego słońca w moim nowym domu


Jest jeszcze dalszy ciąg tej opowieści. Strasznie mnie ciekawiło, z którego roku jest moja maszyna. Odnalazłam producenta tych maszyn – o dziwo ciągle działający koncern - i wysłałam maila ze zdjęciem. Odpisał mi jakiś ważny pan z działu sprzedaży maszyn. Napisał, że bez górnej części trudno określić dokładnie, ale na pewno okres międzywojenny.

Tak więc stół będzie piękny i białe krzesła do tego. Na ścianie nad stołem będzie wisieć m.in. ten obrazek:





 A to postawię na parapecie przy zlewie (osłonkę na doniczkę, ptaszek dekoracyjny o cudnym kolorze oraz latarenka na tea lighty):




 Te przedmioty zbieram od jakiegoś czasu i mają dla mnie znaczenie nie tylko dekoracyjne, ale też sentymentalne, gdyż kupiłam je w szczególnym dla mnie okresie.


To jeszcze pokażę prześliczną solniczkę i pieprzniczkę, przywiezioną z UK (na zdjęciu leżą na stole, ale one są stojące).





 Wszystkie te rzeczy składuję w obecnym mieszkaniu, zagracając przestrzeń – jak to określa mój Mąż. Ale ja wiem, że potem będzie wszystko wspaniale wyglądać w nowiutkim domeczku. A w ogóle to kuchnia jest najbardziej szczegółowo obmyślonym przeze mnie pomieszczeniem. Cała reszta to dość mgliste wyobrażenia, poczynając od rodzaju pustaków do budowy, a kończąc na kolorze kostki brukowej. To będzie cud jak my zbudujemy ten dom :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz