poniedziałek, 7 stycznia 2013

pierwszy dzień budowy

14.10.2012

W sobotę 13 października 2012 roku nastąpił pierwszy dzień budowy naszego domu. Nareszcie!!! Ekipa budowlana zjechała o 7.30, zaraz po Inwestorze w osobie mojego męża. Aura nie bardzo nam sprzyjała, gdyż było pochmurno i trochę mżyło, co bardzo martwiło mnie już od dnia poprzedniego, gdy zobaczyłam prognozę pogody. Ale los nam sprzyjał i z każdą chwilą pogoda poprawiała się.

Najpierw majster wbił drewniane płotki zwane ławami i elegancko zaznaczył kredą na trawie linie, według których koparka miała kopać. Fundamenty wyznaczono na 90cm głębokości i 40cm szerokości. Pięknie się kopało, gdyż grunt był suchy, acz gliniasty, więc nic się nie osypywało.







 Następnie panowie zaczęli tworzyć zbrojenia i wrzucili je do dołów. Z zakupionych 28 sztuk prętów zużyliśmy ok. 20szt. 






 Równo ze mną przyjechała wielka grucha z betonem, a nawet dwie. I od razu pojawił się problem, bo operator gruchy kategorycznie odmówił lania betonu z jezdni (pomimo pompy), gdyż bał się wchodzić w konflikt z ruchem drogowym. Powiedział, że musi wjechać na naszą działkę, czyli na niewykończony podjazd. Zmartwiło nas to bardzo. Podejrzewaliśmy najgorsze, czyli, że betonowe kręgi nie wytrzymają 40 ton i pękną i szlag trafi 900zł wydane na podjazd. Czarne myśli się sprawdziły. Niestety. Strzelił co najmniej jeden krąg. Cóż, oby na szczęście. Poniżej Inwestor (na pierwszym planie) czujnym okiem dogląda robotników.


 No to zaczęliśmy lać! Przerażająca nieco grucha z wielkim wysięgnikiem zaczęła prychać, bulgotać, trząść się i trysnęło z rury...wodą. A czemu taki rzadki ten beton?! – wyrwało mi się z niepokojem. Pani się nie martwi, to tylko woda na początku. Co by na sucho nie szło – odpowiedział operator gruchy. No i się zaczęło. Gęsta zupa B20 płynęła sobie i płynęła.






 W międzyczasie Inwestorka odprawiała czary-mary, zadziwiając tym robotników. W każdy róg domu wrzuciłam złoty pieniążek (nowe 2 grosze) na szczęście oraz szczyptę soli , by odgonić złe moce. Pod progiem drzwi wejściowych poszło zaś 8 monet grosikowych (liczba 8 przyciąga sukces i pieniądze), szczyptę soli na złe moce, okruszki chleba, by zawsze było co jeść w domu i szczyptę cukru, by słodkie wieść w nim życie. Tak, gusła to są, ale nie zaszkodzą, a może pomogą. Inwestorka na załączonym obrazku.




Tymczasem beton lał się i lał, aż się skończył. A tu jeszcze brakowało trochę. Na szczęście nie trzeba było domawiać nowego (koszta!), bo wystarczyło spuścić z gruchy resztki betonu i taczkami dowieźć do fundamentów. Akurat było tam na 3 brakujące taczki. Razem poszło dokładnie 21 metrów betonu.

Ekipa pięknie wygładziła beton niczym masło na kanapce, posprzątała po sobie i odjechała o 14ej, zostawiając szczęśliwych, acz pochlapanych betonem i zmęczonych wrażeniami Inwestorów.  wieczorem fundamenty zostały solidnie oblane, żeby nie popękały.

1 komentarz:

  1. Ja już przy pierwszym dniu budowy naszego domu wiedziałam, że jeśli chodzi o kanalizację to wybieramy szambo. Od razu także kupiliśmy pompę fekalną https://www.dostudni.pl/pompy-fekalne,b70.html która moim zdaniem jest świetnym sposobem na to, aby nasza kanalizacja była czysta.

    OdpowiedzUsuń